Słońce
zmierzało ku zachodowi, pozostawiając za sobą różową smugę na
niebie. Oświetlony przez promienie kanion wyglądał pięknie.
Stąpałem po gorącym podłożu, a dźwięk moich kroków na
rozgrzanym piasku odbijał się w mojej głowie tysiące razy. Ledwo
łapałem dech, coś dusiło mnie w środku. Czułem dookoła zapach
dymu, który wgryzał się w moje nozdrza. Podszedłem powoli do
krawędzi i wzniosłem oczy do góry. Stałem nad urwiskiem i przez
chwilę wydawało mi się, że oddycham samymi chmurami. Spojrzałem
w dół, gdzie rozciągała się niekończąca się ciemność.
Westchnąłem ciężko, czując, jak kłucie we mnie się nasila.
Położyłem dłoń na klatce piersiowej i dotknąłem miejsca
przyprawiającego mnie o ból. Tysiące myśli przewijało się przez
moją głowę, każde wspomnienie. Chciałem pobyć sam, zupełnie
sam. Lecz nagle usłyszałem kroki. Przymknąłem powieki.
-
To już czas.
Zacisnąłem
pięści, czując jak ogarnia mnie niepokój.
-
Wiesz ile na to czekałem?
-
Na co?
Odwróciłem
się i nie pomyliłem. To był on. Stał tam, a jego oczy błyszczały.
Zbliżał się w moją stronę.
-
Na to - powiedział z satysfakcją i popchnął mnie z całej siły.
Na jego twarzy malował się złowrogi uśmiech. Nagle każdy mięsień
we mnie napiął się, każda cząstka mnie próbowała utrzymać
równowagę za wszelką cenę. Czułem jak przechylam się, a po
chwili tracę grunt pod nogami. - Gnij w płomieniach.
Usłyszałem
jeszcze i po chwili po raz ostatni zobaczyłem jego kręcone, czarne
włosy i równie ciemne oczy. Po chwili nie widziałem już nic,
tylko ciemność, ciemność... spadałem.
You
got wires, going in
You got wires, coming out of your skin
You got wires, coming out of your skin
Zerwałem
się z łóżka, oddychając w przyspieszonym tempie. Złapałem się
za głowę, nie za bardzo wiedząc co się dzieje. Słyszałem
nieustające pikanie jednak dopiero po kilku sekundach zrozumiałem,
że to mój pager. Spojrzałem na niego mrużąc oczy, po czym
popatrzyłem na zegarek na szafce. 3:24. Nawet nie zastanawiając się
jaka jest pogoda na dworze, wskoczyłem we wczorajsze spodnie i
beżowy podkoszulek. Twarz oblałem zimną wodą, żeby choć trochę
się rozbudzić. Wsadziłem telefon i pager do kieszeni, a klucze
trzymałem w rękach. Nie zajęło mi to nawet minuty. W końcu
trening czyni mistrza. Wybiegając z domu, dostrzegłem światło
wydobywające się z lampy w pokoju mojej mamy, musiała się
obudzić. Zamknąłem prędko drzwi na klucz, nie chcąc by ją
jeszcze okradziono. Wskoczyłem do starego rupiecia, którego nazwać
nie można było nawet samochodem. Ten rzęch ledwo pracował, pewnie
pamiętał nawet czasy mojego dziadka. Myślałem, że jak zawsze nie
będzie paliwa, ale myliłem się. Mimo to, samochód jednak nie
chciał ruszyć, a ja i tak nie miałem już czasu. Wyskoczyłem z
niego i ruszyłem pędem za róg, po czym przeskoczyłem przez mur.
Biegłem ile sił w nogach, skupiając się tylko i wyłącznie na
drodze. Byłem już prawie na miejscu, gdy w mieście rozbrzmiały
syreny alarmowe...
▫▪▫
Zaparkowałem
brązowozłotym volvo na parkingu zaraz obok miejsca, pod którym
miałem się zatrzymać. Zgasiłem silnik i oparłem łokcie o
kierownicę, po czym podparłem głowę na rękach. Nogami
wystukiwałem rytm, znany tylko mnie samemu. Czekałem, aż kobieta o
rozpromienionym wyrazie twarzy zakończy rozmowę przez telefon.
Spojrzałem na jej czarne kręcone loki, które wiły się obok
pokrytej kilkoma zmarszczkami twarzy i na jej równie ciemne oczy.
Chyba faktycznie byłem do niej podobny. Jednak na pewno tylko pod
względem wyglądu. Charakterem różniliśmy się, niemal jak woda i
ogień. Często to ona była wodą, która chciała ugasić mój
charakter, ale szczerze mówiąc, mi to wcale nie przeszkadzało.
Zdawało
się, że już tylko sekundy dzielą mnie przed zaśnięciem, ale
właśnie wtedy kobieta zakończyła tą przedziwną konwersację i
spojrzała na swojego wyrodnego syna, czyli krótko mówiąc, na
mnie.
-
Zaczekaj na mnie w samochodzie. To nie powinno długo potrwać -
rzekła do mnie swoim melodyjnym głosem, a ja westchnąłem
przeciągle.
-
Skoro mam tu siedzieć, to może powiesz mi w końcu, co to za
sprawa? - spytałem, lekko zirytowany.
Moja
matka zamyśliła się przez chwilę. Jakby zastanawiała się co mi
powiedzieć, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Od jakiegoś
czasu coś ukrywała i za nic w świecie nie chciała mi wyjaśnić,
o co jej chodzi. Przeczuwałem, że to nie żadna błahostka, a
zbywanie mnie sprawiało, że miałem ochotę wykrzyczeć jej to w
twarz, trzasnąć drzwiami i jak zwykle zaszyć się gdzieś na kilka
dni, ale resztkami sił jeszcze się powstrzymywałem. Gdy popatrzyła
na mnie, rzuciłem jej zniecierpliwione spojrzenie, a ona przewróciła
oczami.
-
Darren, muszę iść. Zaczekaj tu na mnie.
Otworzyła
drzwi w mgnieniu oka i wyskoczyła z auta, a ja przekląłem pod
nosem i wychyliłem się w stronę otwartego okna po stronie
pasażera.
-
Powiedz mi w końcu o co tu chodzi!!
Stanęła
i spojrzała na mnie, nachylając się nad oknem.
-
Dowiesz się w swoim czasie.
Odeszła
szybko w kierunku szarego budynku, a ja zrzuciłem telefonem na tylne
miejsca i włączyłem głośno muzykę. Czułem jak basy w
głośnikach sprawiają, że moje siedzenie aż drży. Uśmiechnąłem
się pod nosem i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Nie miałem
zamiaru tu czekać. Już miałem ruszać z piskiem opon, lecz coś we
mnie drgnęło. Popatrzyłem na stary budynek, do którego weszła
moja matka i chwilę się zawahałem. Po chwili jednak zgasiłem
samochód i zamykając go wcześniej, ruszyłem w tamtą stronę.
Wsadziłem ręce do kieszeni spodni i na wszelki wypadek rozejrzałem
się, czy ktoś mnie widzi. Ciekawość rozpierała mnie od wewnątrz.
Wszedłem do środka i przebiegłem wzrokiem po korytarzu. Nie było
tu ani jednej żywej duszy, ku mojej uciesze. Do moich nozdrzy od
razu dotarł bardzo intensywny zapach kawy, przez który aż
oblizałem usta. Dopiero teraz zrozumiałem, jak wielki jest to
budynek.
Running,
down corridors through, automatic doors
Got to get to you, got to see this through
Got to get to you, got to see this through
Przede
mną znajdowały się schody, a po bokach jakieś, oznaczone cyframi
pomieszczenia. Po mojej lewej znajdował się pokój, z którego
wydobywał się głos mojej matki i jeszcze jednej kobiety.
Podszedłem bliżej i stanąłem tak, żebym mógł coś zobaczyć
przez lekko uchylone drzwi, a jednocześnie nie być przy tym
zauważonym. Dostrzegłem moją matkę, siedzącą przed biurkiem, za
którym natomiast zajmowała miejsce druga kobieta. Pokój był cały
wypełniony nieznanymi mi dokumentami i książkami. Na ławie leżały
jakieś papiery, które moja rodzicielka zawzięcie czytała. Dopiero
teraz skupiłem się na ich rozmowie.
-
Ona trafiła do nas już tak dawno, a jednocześnie pamiętam, jakbym
to wczoraj po raz pierwszy zobaczyła tą smutną twarzyczkę. Tak
bardzo się z nią zżyłam. - Nieznajoma kobieta zamilkła na
chwilkę, po czym kładąc ręce na piersi, westchnęła smutno. -
Naprawdę, nigdy nie było z nią żadnych problemów. To dobra
dziewczyna. I jest taka mądra. Niesłusznie los ją potraktował.
Kobieta
otarła łzę wypływającą spod jej okrągłych okularów.
-
Zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego pragnęłabym, żeby zaznała w
końcu szczęścia, miłości, czy ciepła rodzinnego.
Moja
matka powiedziała to z takim wzruszeniem, że mało co sam tam nie
wkroczyłem. Nic nie rozumiałem. O czym one do cholery mówiły?
Próbowałem wsłuchać się jeszcze bardziej, ale każde słowo
coraz bardziej mieszało mi w głowie.
Blondynka,
na słowa kobiety o tym samym odcieniu oczu co moje, położyła ręce
na jej dłoniach, które leżały spokojnie na biurku.
-
Rozumiem, że to dla Pani bardzo ważna decyzja i szanuję to z
całego serca, ale bardzo proszę. Niech Pani dobrze rozpatrzy tę
sprawę. Nie chciałabym robić jej znów zbędnych nadziei. A wydaje
mi się, że to byłaby dla niej najlepsza możliwość ze wszystkich
jak dotąd. Pani wydaję się dla niej najlepszą opcją... Więc
proszę, jak człowiek człowieka. - Kobieta nie przestawała patrzeć
mojej matce prosto w oczy.- Niech pani się zgodzi.
Na
chwilę zapanowała cisza, a mi wydawało się, że trwa to
wieczność. Jednak właśnie wtedy usłyszałem pukanie dochodzące
z wnętrza owego pomieszczenia, więc dalej obserwowałem rozwój
wydarzeń.
Kobieta
szybko otarła załzawione oczy i spojrzała w kierunku drzwi, które
znajdowały się za nią.
-
Proszę - rzekła, po czym do pokoju ktoś wszedł.
Wychyliłem
się lekko zza drzwi, by zobaczyć kto to. Ujrzałem dziewczynę,
włosy lekko związane z tyłu głowy, lekki smutny uśmiech i oczy o
brązowym odcieniu, jednak po dłuższym wpatrywaniu wydawały mi się
one puste.
I
see it in your eyes, I see it in your eyes
You'll be alright
I see it in your eyes, I see it in your eyes
You'll be alright
You'll be alright
I see it in your eyes, I see it in your eyes
You'll be alright
-
A oto właśnie Holly, o której Pani opowiadałam..
Dziewczyna
już otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale wtedy nagle poczułem
uścisk na ramieniu.
-
Przepraszam, co Pan tu robi?
Odwróciłem
się szybko i odskoczyłem do tyłu, jak oparzony. Przede mną stała
jakaś kobieta ze szczotką i wiaderkiem w ręku, która patrzyła na
mnie przeszywającym wzrokiem.
-
Ja...Właśnie wychodziłem.
Wyskoczyłem
prędko z budynku, nie pozwalając kobiecie na jakiekolwiek
oskarżenia w moim kierunku. W głowie huczało mi od rozmowy, którą
przed chwilą usłyszałem. Nic zupełnie nie rozumiałem. Gdy byłem
już przy samochodzie, wpadłem na pomysł.
You
got tears, making tracks
I got tears, that are scared of the facts.
I got tears, that are scared of the facts.
-
Przepraszam.. - Zaczepiłem jakiegoś starszego pana z psem. - Czy to
budynek urzędu?
Wskazałem
na szary budynek, chociaż doskonale wiedziałem, jaka jest odpowiedź
na to pytanie. Staruszek zmrużył oczy.
-
Młodzieńcze, przecież to sierociniec. Urząd miasta jest za
rogiem.
Uśmiechnął
się w moją stronę, po czym zostawił mnie samego, a ja nie mogłem
uwierzyć w jego słowa. Wsiadłem do samochodu i odjechałem stamtąd
z piskiem opon.
Got
to get to you, got to see this through
First night of your life, curled up on your own
Looking at you now, you would never know.
First night of your life, curled up on your own
Looking at you now, you would never know.
▫▪▫
Cóż by tu powiedzieć. Może zacznę od tego, że witam Was wszystkich serdecznie na moim nowym (może troszkę niezrównoważonym) blogu...(nawiasów się nie czyta), który w całości dedykuję pewnej również niezrównoważonej osóbce, którą jest Dominika. <3 hahaha. ( Bo kto by mi wtedy przedstawił takiego supermegafoxyawesomehot ninje, którym jest Darren i kto by słuchał moich wywodów na temat dinozauro-kurczaków Ryśków i obsesyjnych monologów na temat blondynów?) :DD
Dużo nie będę Wam mówić na wstępie, wszystko będzie się rozwijać z czasem. Bohaterowie będę uzupełniani, gdy będzie taka potrzeba. Wiem, że może jesteście zaskoczeni moim wyborem postaci, ale obiecuję, że postaram się pisać jak najlepiej, chociaż nie zawsze będzie mi to dobrze wychodzić. Mimo to mam nadzieję, że moja historia przypadnie Wam do gustu, chociaż za dużo nie zrozumiecie z tego zagmatwanego prologu, to wiedzcie, że właśnie o to mi chodziło. :)
Nie będę już dłużej przeciągać, mam nadzieję, że będziecie śledzić tą nieprzewidywalną historię i jeżeli chcecie być informowani to napiszcie mi w komentarzu swoje gg lub nazwę bloga, a jeśli macie również jakieś pytania to proszę również o komentarz. Na pewno wtedy odpowiem.
No to co, do następnego. ;)
OMG <3. chyba stworzę zaraz esej. :D
OdpowiedzUsuńJejuuu.. W końcu.. W końcu nadeszła wiekopomna chwila, ahaha, doczekałam się <3
Wiesz, że ten prolog jest genialny, cudowny i doskonały pod każdym względem (a szczególnie pod jednym).
Nawet to, że nadal nie wiem o co w nim chodzi, nie denerwuje mnie tak jak wcześniej, a to jakieś plusy :D
Ale nadal w mojej głowie pozostaje tyle niewyjaśnionych pytań no! Masz je rozwiać jak najszybciej :D
Co do nagłówka.. te kilkunastogodzinne ślęczenie było tego jak najbardziej warte :D
JEST ŚLICZNY <3
(i nie tylko dlatego, że ktoś na nim jest)
Muzyka.. Miłość od pierwszego wejrzenia <3
Dziwne, że nie słyszałam jej wcześniej - jest genialna :D
Używam dziś chyba zbyt wielu superlatyw, ale to wcale nie przesadzone xd Tylko jak najbardziej zasłużone :D
I.. jestem pierwsza! Mwahaha, odprawię zaraz jakiś taniec radości w stylu Voldzia <3
Dobra, podsumowując, bo nie chcę tworzyć komentarza, gdzie zaśniesz w połowie czytania go. :D
Wszystko co tu jest jest po prostu totally SUPERMEGAFOXYAWESOMEHOT <3333. :DDD
Dominika ;***
Boże, zapomniałam już jak nienawidze czytać Twoich rozdziałów. JEZUU! -.- Zawsze wtedy wpadam w taką depresję, że znów mam ochotę rzucić to całe pisanie w pizd.uu. ;x
OdpowiedzUsuńNagłówek jest świetny, ale to już wiesz. I nie bój nic, dopracujemy to, żeby się nie przesuwał. ;)
Co do prologu... No po prostu cudo. Ale weź jeszcze popraw błędy bo były ze 2-3 które psuja ogólny odbiór. ;)
Wiesz, że jak już była mowa o tych papierach to zaczęłam się domyślać, że chodzi o adopcję? xD hahaha, ale jestem mózg! xD
No co ja mam Ci powiedzieć więcej... Prolog niczym z jakiejś książki, no! Aż nie do wiary, że miałaś taką długą przerwę w pisaniu... Oo.
Czekam na jedynkę! :D
heal--me.blogspot.com :)
Ojejny, jeny! Jak mi się to podoba. Trzyma w napięciu i już chcę wiedzieć co będzie dalej. Pierwsza część prologu była taka.. o.o Dawno czegoś nie czytałam, ale Twoje opowiadanie sprawia, że chyba do tego wrócę ! *.* Oby tak dalej . :) / @codekretynka .
OdpowiedzUsuń