21 października 2012

Prolog.




Słońce zmierzało ku zachodowi, pozostawiając za sobą różową smugę na niebie. Oświetlony przez promienie kanion wyglądał pięknie. Stąpałem po gorącym podłożu, a dźwięk moich kroków na rozgrzanym piasku odbijał się w mojej głowie tysiące razy. Ledwo łapałem dech, coś dusiło mnie w środku. Czułem dookoła zapach dymu, który wgryzał się w moje nozdrza. Podszedłem powoli do krawędzi i wzniosłem oczy do góry. Stałem nad urwiskiem i przez chwilę wydawało mi się, że oddycham samymi chmurami. Spojrzałem w dół, gdzie rozciągała się niekończąca się ciemność. Westchnąłem ciężko, czując, jak kłucie we mnie się nasila. Położyłem dłoń na klatce piersiowej i dotknąłem miejsca przyprawiającego mnie o ból. Tysiące myśli przewijało się przez moją głowę, każde wspomnienie. Chciałem pobyć sam, zupełnie sam. Lecz nagle usłyszałem kroki. Przymknąłem powieki.
- To już czas.
Zacisnąłem pięści, czując jak ogarnia mnie niepokój.
- Wiesz ile na to czekałem?
- Na co?
Odwróciłem się i nie pomyliłem. To był on. Stał tam, a jego oczy błyszczały. Zbliżał się w moją stronę.
- Na to - powiedział z satysfakcją i popchnął mnie z całej siły. Na jego twarzy malował się złowrogi uśmiech. Nagle każdy mięsień we mnie napiął się, każda cząstka mnie próbowała utrzymać równowagę za wszelką cenę. Czułem jak przechylam się, a po chwili tracę grunt pod nogami. - Gnij w płomieniach.
Usłyszałem jeszcze i po chwili po raz ostatni zobaczyłem jego kręcone, czarne włosy i równie ciemne oczy. Po chwili nie widziałem już nic, tylko ciemność, ciemność... spadałem.


You got wires, going in
You got wires, coming out of your skin


Zerwałem się z łóżka, oddychając w przyspieszonym tempie. Złapałem się za głowę, nie za bardzo wiedząc co się dzieje. Słyszałem nieustające pikanie jednak dopiero po kilku sekundach zrozumiałem, że to mój pager. Spojrzałem na niego mrużąc oczy, po czym popatrzyłem na zegarek na szafce. 3:24. Nawet nie zastanawiając się jaka jest pogoda na dworze, wskoczyłem we wczorajsze spodnie i beżowy podkoszulek. Twarz oblałem zimną wodą, żeby choć trochę się rozbudzić. Wsadziłem telefon i pager do kieszeni, a klucze trzymałem w rękach. Nie zajęło mi to nawet minuty. W końcu trening czyni mistrza. Wybiegając z domu, dostrzegłem światło wydobywające się z lampy w pokoju mojej mamy, musiała się obudzić. Zamknąłem prędko drzwi na klucz, nie chcąc by ją jeszcze okradziono. Wskoczyłem do starego rupiecia, którego nazwać nie można było nawet samochodem. Ten rzęch ledwo pracował, pewnie pamiętał nawet czasy mojego dziadka. Myślałem, że jak zawsze nie będzie paliwa, ale myliłem się. Mimo to, samochód jednak nie chciał ruszyć, a ja i tak nie miałem już czasu. Wyskoczyłem z niego i ruszyłem pędem za róg, po czym przeskoczyłem przez mur. Biegłem ile sił w nogach, skupiając się tylko i wyłącznie na drodze. Byłem już prawie na miejscu, gdy w mieście rozbrzmiały syreny alarmowe...


▫▪▫


Zaparkowałem brązowozłotym volvo na parkingu zaraz obok miejsca, pod którym miałem się zatrzymać. Zgasiłem silnik i oparłem łokcie o kierownicę, po czym podparłem głowę na rękach. Nogami wystukiwałem rytm, znany tylko mnie samemu. Czekałem, aż kobieta o rozpromienionym wyrazie twarzy zakończy rozmowę przez telefon. Spojrzałem na jej czarne kręcone loki, które wiły się obok pokrytej kilkoma zmarszczkami twarzy i na jej równie ciemne oczy. Chyba faktycznie byłem do niej podobny. Jednak na pewno tylko pod względem wyglądu. Charakterem różniliśmy się, niemal jak woda i ogień. Często to ona była wodą, która chciała ugasić mój charakter, ale szczerze mówiąc, mi to wcale nie przeszkadzało.
Zdawało się, że już tylko sekundy dzielą mnie przed zaśnięciem, ale właśnie wtedy kobieta zakończyła tą przedziwną konwersację i spojrzała na swojego wyrodnego syna, czyli krótko mówiąc, na mnie.
- Zaczekaj na mnie w samochodzie. To nie powinno długo potrwać - rzekła do mnie swoim melodyjnym głosem, a ja westchnąłem przeciągle.
- Skoro mam tu siedzieć, to może powiesz mi w końcu, co to za sprawa? - spytałem, lekko zirytowany.
Moja matka zamyśliła się przez chwilę. Jakby zastanawiała się co mi powiedzieć, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Od jakiegoś czasu coś ukrywała i za nic w świecie nie chciała mi wyjaśnić, o co jej chodzi. Przeczuwałem, że to nie żadna błahostka, a zbywanie mnie sprawiało, że miałem ochotę wykrzyczeć jej to w twarz, trzasnąć drzwiami i jak zwykle zaszyć się gdzieś na kilka dni, ale resztkami sił jeszcze się powstrzymywałem. Gdy popatrzyła na mnie, rzuciłem jej zniecierpliwione spojrzenie, a ona przewróciła oczami.
- Darren, muszę iść. Zaczekaj tu na mnie.
Otworzyła drzwi w mgnieniu oka i wyskoczyła z auta, a ja przekląłem pod nosem i wychyliłem się w stronę otwartego okna po stronie pasażera.
- Powiedz mi w końcu o co tu chodzi!!
Stanęła i spojrzała na mnie, nachylając się nad oknem.
- Dowiesz się w swoim czasie.
Odeszła szybko w kierunku szarego budynku, a ja zrzuciłem telefonem na tylne miejsca i włączyłem głośno muzykę. Czułem jak basy w głośnikach sprawiają, że moje siedzenie aż drży. Uśmiechnąłem się pod nosem i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Nie miałem zamiaru tu czekać. Już miałem ruszać z piskiem opon, lecz coś we mnie drgnęło. Popatrzyłem na stary budynek, do którego weszła moja matka i chwilę się zawahałem. Po chwili jednak zgasiłem samochód i zamykając go wcześniej, ruszyłem w tamtą stronę. Wsadziłem ręce do kieszeni spodni i na wszelki wypadek rozejrzałem się, czy ktoś mnie widzi. Ciekawość rozpierała mnie od wewnątrz. Wszedłem do środka i przebiegłem wzrokiem po korytarzu. Nie było tu ani jednej żywej duszy, ku mojej uciesze. Do moich nozdrzy od razu dotarł bardzo intensywny zapach kawy, przez który aż oblizałem usta. Dopiero teraz zrozumiałem, jak wielki jest to budynek.


Running, down corridors through, automatic doors
Got to get to you, got to see this through
 

Przede mną znajdowały się schody, a po bokach jakieś, oznaczone cyframi pomieszczenia. Po mojej lewej znajdował się pokój, z którego wydobywał się głos mojej matki i jeszcze jednej kobiety. Podszedłem bliżej i stanąłem tak, żebym mógł coś zobaczyć przez lekko uchylone drzwi, a jednocześnie nie być przy tym zauważonym. Dostrzegłem moją matkę, siedzącą przed biurkiem, za którym natomiast zajmowała miejsce druga kobieta. Pokój był cały wypełniony nieznanymi mi dokumentami i książkami. Na ławie leżały jakieś papiery, które moja rodzicielka zawzięcie czytała. Dopiero teraz skupiłem się na ich rozmowie.
- Ona trafiła do nas już tak dawno, a jednocześnie pamiętam, jakbym to wczoraj po raz pierwszy zobaczyła tą smutną twarzyczkę. Tak bardzo się z nią zżyłam. - Nieznajoma kobieta zamilkła na chwilkę, po czym kładąc ręce na piersi, westchnęła smutno. - Naprawdę, nigdy nie było z nią żadnych problemów. To dobra dziewczyna. I jest taka mądra. Niesłusznie los ją potraktował.
Kobieta otarła łzę wypływającą spod jej okrągłych okularów.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego pragnęłabym, żeby zaznała w końcu szczęścia, miłości, czy ciepła rodzinnego.
Moja matka powiedziała to z takim wzruszeniem, że mało co sam tam nie wkroczyłem. Nic nie rozumiałem. O czym one do cholery mówiły? Próbowałem wsłuchać się jeszcze bardziej, ale każde słowo coraz bardziej mieszało mi w głowie.
Blondynka, na słowa kobiety o tym samym odcieniu oczu co moje, położyła ręce na jej dłoniach, które leżały spokojnie na biurku.
- Rozumiem, że to dla Pani bardzo ważna decyzja i szanuję to z całego serca, ale bardzo proszę. Niech Pani dobrze rozpatrzy tę sprawę. Nie chciałabym robić jej znów zbędnych nadziei. A wydaje mi się, że to byłaby dla niej najlepsza możliwość ze wszystkich jak dotąd. Pani wydaję się dla niej najlepszą opcją... Więc proszę, jak człowiek człowieka. - Kobieta nie przestawała patrzeć mojej matce prosto w oczy.- Niech pani się zgodzi.
Na chwilę zapanowała cisza, a mi wydawało się, że trwa to wieczność. Jednak właśnie wtedy usłyszałem pukanie dochodzące z wnętrza owego pomieszczenia, więc dalej obserwowałem rozwój wydarzeń.
Kobieta szybko otarła załzawione oczy i spojrzała w kierunku drzwi, które znajdowały się za nią.
- Proszę - rzekła, po czym do pokoju ktoś wszedł.
Wychyliłem się lekko zza drzwi, by zobaczyć kto to. Ujrzałem dziewczynę, włosy lekko związane z tyłu głowy, lekki smutny uśmiech i oczy o brązowym odcieniu, jednak po dłuższym wpatrywaniu wydawały mi się one puste.


I see it in your eyes, I see it in your eyes
You'll be alright
I see it in your eyes, I see it in your eyes
You'll be alright
 

- A oto właśnie Holly, o której Pani opowiadałam..
Dziewczyna już otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale wtedy nagle poczułem uścisk na ramieniu.
- Przepraszam, co Pan tu robi?
Odwróciłem się szybko i odskoczyłem do tyłu, jak oparzony. Przede mną stała jakaś kobieta ze szczotką i wiaderkiem w ręku, która patrzyła na mnie przeszywającym wzrokiem.
- Ja...Właśnie wychodziłem.
Wyskoczyłem prędko z budynku, nie pozwalając kobiecie na jakiekolwiek oskarżenia w moim kierunku. W głowie huczało mi od rozmowy, którą przed chwilą usłyszałem. Nic zupełnie nie rozumiałem. Gdy byłem już przy samochodzie, wpadłem na pomysł.


You got tears, making tracks
I got tears, that are scared of the facts.


- Przepraszam.. - Zaczepiłem jakiegoś starszego pana z psem. - Czy to budynek urzędu?
Wskazałem na szary budynek, chociaż doskonale wiedziałem, jaka jest odpowiedź na to pytanie. Staruszek zmrużył oczy.
- Młodzieńcze, przecież to sierociniec. Urząd miasta jest za rogiem.
Uśmiechnął się w moją stronę, po czym zostawił mnie samego, a ja nie mogłem uwierzyć w jego słowa. Wsiadłem do samochodu i odjechałem stamtąd z piskiem opon.


Got to get to you, got to see this through
First night of your life, curled up on your own
Looking at you now, you would never know.  


▫▪▫


Cóż by tu powiedzieć. Może zacznę od tego, że witam Was wszystkich serdecznie na moim nowym (może troszkę niezrównoważonym) blogu...(nawiasów się nie czyta), który w całości dedykuję pewnej również niezrównoważonej osóbce, którą jest Dominika. <3 hahaha. ( Bo kto by mi wtedy przedstawił takiego supermegafoxyawesomehot ninje, którym jest Darren i kto by słuchał moich wywodów na temat dinozauro-kurczaków Ryśków i obsesyjnych monologów na temat blondynów?) :DD


Dużo nie będę Wam mówić na wstępie, wszystko będzie się rozwijać z czasem. Bohaterowie będę uzupełniani, gdy będzie taka potrzeba. Wiem, że może jesteście zaskoczeni moim wyborem postaci, ale obiecuję, że postaram się pisać jak najlepiej, chociaż nie zawsze będzie mi to dobrze wychodzić. Mimo to mam nadzieję, że moja historia przypadnie Wam do gustu, chociaż za dużo nie zrozumiecie z tego zagmatwanego prologu, to wiedzcie, że właśnie o to mi chodziło. :)
Nie będę już dłużej przeciągać, mam nadzieję, że będziecie śledzić tą nieprzewidywalną historię i jeżeli chcecie być informowani to napiszcie mi w komentarzu swoje gg lub nazwę bloga, a jeśli macie również jakieś pytania to proszę również o komentarz. Na pewno wtedy odpowiem.


No to co, do następnego. ;)

 

3 komentarze:

  1. OMG <3. chyba stworzę zaraz esej. :D
    Jejuuu.. W końcu.. W końcu nadeszła wiekopomna chwila, ahaha, doczekałam się <3
    Wiesz, że ten prolog jest genialny, cudowny i doskonały pod każdym względem (a szczególnie pod jednym).
    Nawet to, że nadal nie wiem o co w nim chodzi, nie denerwuje mnie tak jak wcześniej, a to jakieś plusy :D
    Ale nadal w mojej głowie pozostaje tyle niewyjaśnionych pytań no! Masz je rozwiać jak najszybciej :D
    Co do nagłówka.. te kilkunastogodzinne ślęczenie było tego jak najbardziej warte :D
    JEST ŚLICZNY <3
    (i nie tylko dlatego, że ktoś na nim jest)

    Muzyka.. Miłość od pierwszego wejrzenia <3
    Dziwne, że nie słyszałam jej wcześniej - jest genialna :D
    Używam dziś chyba zbyt wielu superlatyw, ale to wcale nie przesadzone xd Tylko jak najbardziej zasłużone :D

    I.. jestem pierwsza! Mwahaha, odprawię zaraz jakiś taniec radości w stylu Voldzia <3

    Dobra, podsumowując, bo nie chcę tworzyć komentarza, gdzie zaśniesz w połowie czytania go. :D

    Wszystko co tu jest jest po prostu totally SUPERMEGAFOXYAWESOMEHOT <3333. :DDD

    Dominika ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, zapomniałam już jak nienawidze czytać Twoich rozdziałów. JEZUU! -.- Zawsze wtedy wpadam w taką depresję, że znów mam ochotę rzucić to całe pisanie w pizd.uu. ;x
    Nagłówek jest świetny, ale to już wiesz. I nie bój nic, dopracujemy to, żeby się nie przesuwał. ;)
    Co do prologu... No po prostu cudo. Ale weź jeszcze popraw błędy bo były ze 2-3 które psuja ogólny odbiór. ;)
    Wiesz, że jak już była mowa o tych papierach to zaczęłam się domyślać, że chodzi o adopcję? xD hahaha, ale jestem mózg! xD
    No co ja mam Ci powiedzieć więcej... Prolog niczym z jakiejś książki, no! Aż nie do wiary, że miałaś taką długą przerwę w pisaniu... Oo.

    Czekam na jedynkę! :D
    heal--me.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejny, jeny! Jak mi się to podoba. Trzyma w napięciu i już chcę wiedzieć co będzie dalej. Pierwsza część prologu była taka.. o.o Dawno czegoś nie czytałam, ale Twoje opowiadanie sprawia, że chyba do tego wrócę ! *.* Oby tak dalej . :) / @codekretynka .

    OdpowiedzUsuń